Pokaż kotku, co masz w środku

W „Księciu i Dybuku” Elwira Niewiera i Piotr Rosołowski chcą postawić pomnik zapomnianemu twórcy polskiego przedwojennego kina – Michałowi Waszyńskiemu i go z niego zdjąć. I tylko pozornie są to sprzeczne ambicje.

Niedawno polskie ministerstwo spraw zagranicznych udostępniło grafikę sugerującą, że bracia Warner byli Polakami. Państwowi urzędnicy nie musieli porywać się na tak śmiałą reinterpretację życiorysów założycieli słynnej wytwórni, bo na wciągnięcie ręki mają o wiele lepszego kandydata do obsadzenia w roli naszego człowieka w Hollywood: Michała Waszyńskiego.

„Jak to możliwe, że wiemy o nim tak niewiele?” – można podejrzewać, że to zdziwienie było impulsem dla Niewiery i Rosołowskiego do wzięcia na warsztat biografii najpopularniejszego polskiego przedwojennego reżysera. Gest sięgnięcia po Waszyńskiego ma też wyraźny rys etyczny i wspólnotowy – nie bójmy się tego powiedzieć: „Książe i Dybuk” to produkcja misyjna i zaangażowana. Wyrasta z niezgody dokumentalistów na porządek rzeczy, a ten w Polsce – ostatnimi czasy – jest narodowy.

Z jednej strony więc reżyserzy chcą przypomnieć szerokiej publiczności ważną postać z historii polskiego i światowego kina – dodatkowo wpisują się tym w nurt reinterpretacji kanonu filmowego, który postuluje dowartościowanie masowych twórców, dotychczas uznawanych za autorów dzieł pozbawionych wartości artystycznej; z drugiej – zapomnienie o Waszyńskim, ich zdaniem, nie jest przypadkowe, bo zwyczajnie nie pasował on do naszego bohaterskiego wzorca.

Mosze, Misza, Michał – Waszyński to postać z epoki, w której umowność tożsamości ujawniała się nawet przy przedstawieniu się, wręcz zachęcającej do tworzenia alternatywnych opowieści o samym sobie. Ten Żyd ze sztetlu, uwielbiany przez masową publiczność reżyser, salonowy bon vivant i samozwańczy książę bardzo świadomie tworzył własny wizerunek, co w języku epoki byłoby łączone ze sprytem, ale już wkrótce zostanie nazwane autokreacją i będzie kluczowym narzędziem kultury masowej. Jego biografia jest żywym przykładem na potwierdzenie tezy Susan Sontag z eseju „Notatki o kampie”, że zamiłowanie do kiczowatej estetyki ma wiele wspólnego z żydowską wrażliwością. W dodatku na długo przed Warholem odkrył, że homoseksualna emocjonalność idealnie współgra z fantazyjną wyobraźnią popkultury, co stawia go w queerowej awangardzie.

Niewiera i Rosołowski trafili na postać Waszyńskiego poprzez niedawno wydaną biograficzną książkę o nim. Wyruszają oni w podróż śladami jego życia, co częściowo przypomina rodzaj kinofilskiej praktyki nazywanej set-jettingiem, czyli wycieczek śladem filmowych lokacji i miejsc kojarzonych z twórcami, bo film w zasadzie jest zapisem ich wyjazdów uzupełnionym o materiały wizualne. W tym sensie „Książe i Dybuk” mógłby być nakręconym przez parę zafiksowanych fanów listem miłosnym do Waszyńskiego, zamiast tego jednak dostajemy próbę uspójnienia jego biografii, dociekliwe śledztwo mającego odpowiedzieć na pytanie: kim naprawdę był? Autorzy budują na fundamencie, na którym tworzy się popkulturowe legendy, czyli autentyczności.

O ile biografia Waszyńskiego jest pomnikowa, to reżyserzy chcą też zajrzeć za kulisy i zobaczyć co tam skrywał. Pozornie stawiają sobie więc za zadanie postawić pomnik i go obalić, czy jednak każda godna uwagi twórczość nie musi znaleźć potwierdzenia w nieprzeciętnym jednostkowym życiorysie? W pewnym sensie wręcz swoim śledztwem autorzy próbują wynaleźć mu, czy też napisać biografię od nowa, a ta przecież gatunkowo wyrasta z oświeceniowej formuły wyznania, a więc jest ściśle związana z pojęciem prawdy. Nic dziwnego, że Waszyński wciąż się im wymyka, bo pilnie strzegł swojej prywatności i pozostawiał po sobie tylko poszlaki. A może po prostu uważał, że są tylko opowieści o samym sobie, a tożsamość jest ściśle narracyjna?

W reżyserskich dociekaniach daje się zauważyć pęknięcie na okres: przedwojenny i powojenny. Część przedwojenna rozgrywa się w Polsce i na Ukrainie – jest ona zapisem wyparcia żydowskości z zbiorowej pamięci i przestrzeni miejskiej. Najlepiej widać to w długich ujęcia synagogi na Ukrainie, w której obecnie znajduje się sklep z ubraniami. To ten sam gest oskarżycielskiego ujawnienia, który znamy z projektu „Pływalnia” Rafała Jakubowicza poświęconego poznańskiej synagodze, gdzie teraz jest basen. Natomiast część powojenna to seria statycznych rejestracji – w konwencji „gadających głów” – żyjących jeszcze osób, które miały kontakt z Waszyńskim, z kurtuazyjną przesadą potwierdzają one, że wielkim twórcą był. Co pokazuje jak krucha jest wiara, że świadkowie epoki mają dostęp do „autentycznej” pamięci.

To wspominanie powyżej pęknięcie widać również w wykorzystywanym materiale archiwalnym: początkowo są to nieliczne fotografie z albumu rodzinnego, które powstawały na użytek domowy, potem zaś pojawiają się fotografie prasowe dla czytelników lifestylowych magazynów, którzy pragnęli prywatności swoich ulubionych twórców. Widać tutaj proces, które dokonuje się wraz z rozwojem kultury masowej, czyli narodziny osobowości publicznej. Ostatecznie Waszyński nigdy się nią nie stał, pozostał wyłącznie zagadkowym panem ze skraju fotografii, do którego uśmiecha się Sofia Loren. Jego status pewnie nie ulegnie również po „Księciu i Dybuku”, jest to jednak niezwykle cenna praca wykona w ramach historii polskiego filmu i upowszechniania jej publiczności.

Książę i Dybuk: PL/D 2017, 82 Min., R: Elwira Niewiera, Piotr Rosołowski

Wszystkie role Michała Waszyńskiego

Kim był Michał Waszyński? Z pozoru odpowiedź na to pytanie jest prosta: był polskim reżyserem, który w dwudziestoleciu międzywojennym stworzył najwięcej pełnometrażowych filmów fabularnych, a po wojnie rozwijał karierę na Zachodzie. Elwira Niewiera i Piotr Rosołowski w filmie dokumentalnym Książę i Dybuk pokazują więcej masek zapomnianego reżysera, nie dopuszczając do głosu jego samego. Nie dowiadujemy się, jakie powody stały za nieustanną koniecznością fabrykowania własnej tożsamości, a jedynie przyjmujemy subiektywną perspektywę twórców dokumentu.

W moich myślach przechadzam się naszymi alejkami, tak jakbym coś zgubił.
Dzisiaj w środku nocy zbudził mnie ten sam sen. Bawimy się w chowanego. Ukrywam się i czekam, ale nikt nie przychodzi. Płacząc, wpadam do pokoju dziadka i krzyczę: „Chowam się, ale nikt nie chce mnie szukać.”*

Michał Waszyński urodził się jako Mosze Waks w chasydzkiej rodzinie na Wołyniu. Starsi mieszkańcy Kowla nie są w stanie nic sobie o nim przypomnieć. Z relacji świadków dowiadujemy się jedynie, że rodzina Waksów została rozstrzelana podczas II wojny światowej. Inni krewni, mieszkający w Izraelu, nie mają żadnych wspomnień o młodym Mosze. Podejrzewają, że rodzice odcięli się od niego, po zmianie wyznania na rzymskokatolickie. Prawdopodobnie, pogorszenie relacji z ojcem Meszlem i matką Cecylią miało miejsce już po wyrzuceniu Waksa z jesziwy. Niedojrzały, nieukształtowany jeszcze charakter nie poradził sobie z emocjami związanymi ze wczesnym opuszczeniem domu – skutkiem usunięcia ze szkoły. Być może także Mosze nie znalazł wśród bliskich zrozumienia dla rodzącej się pasji, jaką było dla niego kino. Film Niewiery i Rosołowskiego tylko bardzo ogólnikowo traktuje temat dzieciństwa – kluczowego etapu w kształtowaniu osobowości.

Moje miasto znika, tak jakbym nigdy nie miał miejsca młodości. Tylko Ciebie nie mogę się pozbyć. Ty byłeś tym, który z nas zrezygnował. Chociaż wciąż w moich snach i na jawie, każdej nocy jak żądło powracasz do mojego serca. Wwiercasz się we mnie. Jak zły duch krążysz wokół mnie…*

Mosze przeniósł się do Warszawy i zmienił nazwisko na Michał Waszyński (ale Książę i Dybuk nie wyjaśnia dlaczego). Pierwszy film zrealizował w 1929r. W odszukanym przez Niewierę i Rosołowskiego nagraniu z planu filmowego Pod banderą miłości możemy usłyszeć jedną z nielicznych oryginalnych wypowiedzi reżysera, który mówi, że jego główną zasadą jest „nieustający ruch, wieczny pośpiech”. Faktycznie, pierwsze filmy Waszyńskiego były tworzone naprędce i przy niskich kosztach. Wśród ówczesnych warszawskich krytyków filmowych nie zyskał uznania aż do nakręcenia Dybuka w 1937r. Film nagrany całkowicie w języku jidysz uważany jest za najwybitniejszy film żydowski powstały w Polsce. Sceny z Dybuka konsekwentnie przeplatają się z wypowiedziami bohaterów w dokumencie Niewiery i Rosołowskiego. Twórcy, nawiązując do Dybuka, udają się na grób reżysera w Rzymie, jak gdyby przechadzka po cmentarzu miała ułatwić odpowiedź na nurtujące pytania. Dybuk, jako mistyczny duch zmarłych, stał się dożywotnią obsesją Waszyńskiego. Czy jakiś bliski z zaświatów nie dawał mu spokoju? A może prześladowała go niespełniona miłość? Na takie tropy celowo nas naprowadzają autorzy filmu dokumentalnego o reżyserze, narzucając tym samym własną interpretację biografii Waszyńskiego.

Pożegnałem się z moimi wspomnieniami. Dobrze robi mi nie wiedzieć, kim jestem. Zablokowałem przed samym sobą wszystkie drogi, zaryglowałem wszystkie drzwi i milczałem. Wokół mnie są głośni ludzie, których nigdy nie spotkałem, ale opowiadają mi oni o wielu zmarłych, których kochałem.*

Po wybuchu II wojny światowej, Waszyński zaciągnął się do Armii Andersa. Pracował w dziale Rozrywki i Propagandy, gdzie uwieczniał na taśmie filmowej przemarsz wojska do Włoch. W zabawnej scenie Księcia i Dybuka opinię dowódcy pododdziału o Waszyńskim odczytują byli znajomi z armii. Jako żołnierz Waszyński był „inteligentny, sprytny i ruchliwy”, ale także „niezdyscyplinowany, przeciętnie lojalny, mało dokładny”. W Referacie Filmowym Armii Polskiej na Wschodzie zbierał materiały filmowe m.in. robił zdjęcia w czasie bitwy o Monte Cassino (1944r.). Po wojnie poślubił hrabinę Marię Dolores Tarantini, po śmierci której odziedziczył pałac w Rzymie. Przejęcie spadku nie wiązało się z nadaniem żadnego tytułu, ale z czasem Waszyński zaczął nazywać się księciem (principe). Szukał akceptacji wśród nowego otoczenia czy kreował życiorys od początku by ułatwić sobie odsunięcie przeszłości w niepamięć? Książę i Dybuk nie przynosi odpowiedzi na te pytania.

Zaczynam wierzyć w sny. Spaceruję samotnie ulicami. Spoglądam na innych, wracasz. Wszędzie niedokończone uściski, tęskne spojrzenia. Ciągle czuję się rozdarty. Zostaw mnie w spokoju.*

W Rzymie podawał się za arystokratę. Był elegancki, wiódł bogate życie, otaczał się gwiazdami filmowymi takimi tak Sophia Loren, Audrey Hepburn, Ava Gardner czy Joseph Mankiewicz. Małżeństwo z hrabiną nie stanowiło przeszkody, żeby spotykać się z mężczyznami. Waszyński był homoseksualistą, jednak swoje preferencje seksualne ukrywał przed środowiskiem. O tym, że życie z maską jest trudne, przekonuje Małgorzata Szumowska w nagrodzonym w Berlinie filmie Twarz. Reżyserka pokazuje, że inność chętnie jest wyśmiewana, a będąc obcym łatwo znaleźć się poza marginesem społecznym. Książę i Dybuk sugeruje, że mitomania Waszyńskiego wynikała z konieczności, choć wcale tak być nie musiało. Waszyński niezależnie od realiów mógł świadomie kształtować swoją tożsamość, według uznania. Niezależnie od tego jak było naprawdę, w Rzymie reżyser niechętnie mówił o przeszłości, zamykał się w sobie. Prawdopodobnie dowiedział się o śmierci bliskich z Kowla. Targające nim emocje ukrywał przed resztą świata, a głębsze przemyślenia spisywał w pamiętniku. Prześladowały go duchy zmarłych. Ówczesnemu rzymskiemu szoferowi kazał wozić się po mieście by oddać się szaleńczym poszukiwaniom dybuka.

Wtedy rano miałem nadzieję, że opuścisz szkołę jesziwy ze mną, ale pozostałeś skamieniały i udawałeś, że to nie Twoja sprawa. Jak gdyby miłość pomiędzy mężczyznami rzeczywiście była dziełem szatana.*

Żyd w Kowlu, Polak w Warszawie i książę w Rzymie – wszystkie określenia opisują legendarną, ale zapomnianą postać polskiego kina. Reżyser-homoseksualista tworzył w okresie największej kumulacji antysemityzmu w historii Europy. Twórcy Księcia i Dybuka przekonują, że tożsamość ta celowo była sfabrykowana po to by przezwyciężyć trud życia w tamtych czasach. Nie wiemy, czy rzeczywiście takie były jego przesłanki. W nieklasycznym, esejowym dokumencie dotarcie do prawdy jest niemożliwe jak u Kurosawy w Rashōmon. „Gadające głowy” prezentują własne (często dość ogólne) spojrzenie na życie reżysera. Twórcy nie oddają głosu przedwojennemu artyście. W zamian pokazują wszystkie role, o których wiedzą, że udało mu się zagrać. To tak jakby opowiedzieć biografię aktora ukazując tylko filmy, w których wystąpił.

* Fragment cytowanych w filmie wpisów z pamiętnika reżysera.

Zdjęcie: (c) Edition Salzgeber

Książę i Dybuk: PL/D 2017, 82 Min., R: Elwira Niewiera, Piotr Rosołowski